Ogród Petenery
Advertisement


ROZDZIAŁ XVI

Kiedy patrzysz z oddalenia,
To gór czuby tak się błyszczą
Łuną złota i purpury
Jak królewskie słońca trony.
 
Ale z bliska czar ten znika.
Przepych gór, jak każda wielkość
Ziemska, z dala tylko łudzi
Zwodniczymi światła blaski,
 
To, co brałeś za purpurę,
Śniegiem tylko jest i lodem,
Nędznym śniegiem, co na szczytach
Leży w martwej swej głuchocie.
 
Idę wyżej, słyszę głosy
I skrzypiące skargi słyszę —
To ów śnieg przed wichrem górskim
Na swą nędzę tak narzeka.
 
„O! jak wolno — wzdycha — płyną
W tym bezmiarze smętne chwile
I godziny te bez końca,
Co wiecznością są zamarłą!
 
O! ja nędzarz! Czemuż raczej,
Zamiast na te głuche szczyty,
Nie zleciałem na dolinę,
Na dolinę ukwieconą?

Byłbym stopniał w strumyk świeży
I popłynął, szemrząc, wioską;
Najpiękniejsze dziewczę we mnie
Liczko myłoby śmiejące...
 
I do morza bym dopłynął,
I zaklęty w perłę białą —
Kto wie — może bym też kiedy
Na królewskiej lśnił koronie."
 
Na to ja — te słysząc mowy.
„Miły śniegu! bardzo wątpią,
Aby cię w dolinie cichej
Taki świetny los miał spotkać.
 
Pociesz się! Nie wszystkim dano
W jasne perły się zamieniać.
Ty byś może w rynsztok spłynął
I zwyczajnym błotem został!"
 
A gdym te i tym podobne
Z śniegiem owym miał rozmowy,
Huknął strzał. Z powietrznych wyżyn
Spadł brunatny, wielki jastrząb.
 
Był to drobny żart Laskara,
Ot, łowiecki żarcik. Przecież
On sam martwy stał i tylko
Strzelba w ręku mu dymiła.
 
Potem milcząc wyrwał pióro
Z skrzydła ptaka; milcząc zatknął
Za kapelusz pióro owo
I szedł milcząc w dalszą drogę.

Dziwny, dziwny był to widok,
Kiedy jego cień wraz z piórem
Na płaszczyźnie śnieżnej, czarny,
Wydłużony, się poruszał.

Advertisement