Ogród Petenery
Advertisement

Kurczaki zagłady • Wiersz • Blantus
Kurczaki zagłady
Wiersz
Blantus

Idąc ciemną aleją nie zła się lękałem.
W sumie nie tego się bałem
czego bać się miałem...

Tak się zaczyna moja historia
w której pada na ryj teoria.
Pada na ryj całą praktyka.
Tu nie skutkuje żadna taktyka.
Spodziewając się prędzej wilkołaka
lub choć jakiegoś kurzokłaka
zostałem brutalnie zaatakowany
przez oddział dość zmutowany.
Banda Kurczaków Zagłady
pozbawionych kompletnie ogłady
ku mnie wali, rycząc!
Postękując no i sycząc.
Tłuszcza sroga ta drobiowa
chyba widzi we mnie wroga.
Lęk ogarnia mnie i trwoga.
Jezusiczku! Olaboga!
Nie czekając sekund wiele
moi drodzy przyjaciele
zaskoczyłem dzicz szaloną
swą taktyką już sprawdzoną.
Pokazałem wrogom plecy
by uniknąć większej hecy.
Szybko wbiegłem na osiedle
i myślałem, że im zbiegłem.
Nie, śledziły mnie wytrwale.
Nie poddałem się i dalej
biegłem, aż do klatki.
Wciąż tupały kurze łapki.
Klucząc wokół wyszukałem
starej rury skądś kawałek.
Dostał jeden prosto w dziób.
Padł i drugi niczym trup.
Towarzystwo w dzikim wcale
nie strofuje tu się wcale.
Dziobią, drapią, powarkują.
Toć klimatu nic nie czują.
Gdy ostatni dostał w łeb
byłbym pewnie cały zbiegł.
Otóż w całym zamieszaniu
i dokładnym bandy spraniu
dałem się otoczyć hordom całym
nie mniej groźnym i wspaniałym.
Warcząc na mnie i gdakając
przy czym całkiem zamierzając
zmienić mnie w tłuczone mięso
wyskoczyły tak tu gęsto,
że deptałem je po głowach.
A co chwile kura nowa
mnie dziobała i drapała.
Nie, krzyknąłem. Wała!
Dziś nie przegram. Dziś tryumfuję.
Moc ogromną w sobie czuję.
Zbieram się i z siłą boga
czuję już jak znika trwoga.
Już nie szkoda spodni butów.
Już nie mierzę, laczków, lutów,
sierpów, ciosów, kopów, łatań.
Już nie słyszę warków, sapań.
Teraz oczy krwią zachodzą.
Sam już nie wiem co mi robią
ręce, a co nogi.
Już dobiegam w bloku progi.
Obwieszony jestem w kury.
Wiszą mi na końcu rury.
Klucz znajduję, drzwi otwieram.
Jestem chyba już bezpieczny teraz.
One drapią w drzwi skaczą.
Lecz już tylko dziś zobaczą
palec mój środkowy w górze.
Nie daj wygrać nigdy kurze!





Advertisement