Ogród Petenery
Advertisement
XLIII Poezye Michała - Anioła Buonarrotego
Objaśnienia
Lucjan Siemieński
Bibliografia
Uwaga! Tekst wydano w 1861. i jego słownictwo pochodzi z tamtej epoki. Proszę nie nanosić poprawek!

OBJAŚNIENIA.

I. Sonet ten uważany przez krytyków włoskich za arcydzieło. Szczególniej uczony Varchi współczesny Michała - Anioła napisał o nim całą rozprawę, i czytał ją na posiedzeniu Akademii florenckiej, jeszcze za życia mistrza, bo w roku 1546. W pierwszej rozprawie komentował każdy wiersz, i sadził się na niepotrzebną erudycyę; w drugiej postawił z powodu starego sporu o pierwszeństwo między malarstwem i snycerstwem trzy pytania: 1) która ze sztuk najszlachetniejszą? 2) czy rzeźba czy malarstwo? 3) Wczem się malarz różni od poety? — Oba te odczyty przesłał Michałowi - Aniołowi, któremu to wielce pochlebiło; chociaż dzisiaj gadanina ta i próżno zapuszczanie się w definicye i subtelności różnic, niema dla nas żadnego znaczenia.

III. Wyrażenie w drugim wierszu użyte : "pierwszorzędne sztuki" odpowiadające włoskiemu: "della prima arte," każe dorozumiewać się, że mowa jest o rzeźbie, którą Michał - Anioł wyżej stawiał nad inne sztuki rodzaje. Ten jego sposób pojmowania, wyraźniej występuje w liście pisanym przezeń do Benedetto Varchi historyka i humanisty, oraz komentatora jego sonetów. Podaję ten ciekawy dokument:

— "Do mistrza Benedykta Varchi."

"Mistrzu Benedykcie! Dla poświadczenia jako mię doszła twoja książeczka (Due Lezioni etc. Firenze 1549.) i jako ją odebrałem: chcę na pytanie twoje odpowiedzieć nieco, choć w sposób nieumiejętny. Każde malowidło o tyle być lepszem mniemam, o ile zbliża się do płaskorzeźby (rilievo); a płaskorzeźbę o tyle gorszą, o ile zbliża się do malowidła; z tego więc powodu zwykłem mniemać, iż rzeźba jest pochodnią malarstwu, i że między jedną a drugą taka jest różnica, jak między słońcem a księżycem. Lecz gdy oto przeczytałem w twojej książeczce, że, mówiąc filozoficznym językiem, rzeczy mając cel jeden i ten sam, są jedną i tą samą rzeczą, zmieniłem swoje zdanie i powiadam: że gdy wyższe pojęcia i trudności, przeszkody i wysił, niedają większego uszlachetnienia, to i malarstwo wraz z rzeźbą są jedną i tą samą rzeczą; aby zaś je mieć za takowe, powinien każdy umieć tak rzeźbę, jak umie malarstwo; i nawzajem: rzeźbiarz powinien być malarzem. Pod rzeźbą rozumiem to co się robi przez odejmowanie (per forza di levare), ponieważ rodzaj rzeźby przez nakładanie (per via di porre) ma podobieństwo z malarstwem. Należałoby już, gdy tak rzeźba jak malarstwo mają jeden i ten sam punkt wyjścia, zrobić między niemi zgodę i zaniechać niepotrzebnych dysput, zabierających więcej czasu, niżby go wyszło na robienie figur. Jeżeli ów, co pisał że malarstwo szlachetniejsze od rzeźby, rozumie się podobnie i na innych rzeczach o których pisze, to moja klucznica daleko lepiej o nichby pisać mogła. Nieskończenie wiele i jeszcze nieznanych rzeczy dałoby się powiedzieć o takiej tam umiejętności. Z temwszystkiem, jak rzekłem, zabrałoby to siła czasu, a mam go skąpo, zwłaszcza żem nietylko stary, ale prawie nieboszczyk. Upraszam przeto, miejcie mię za wytłumaczonego, i przyjmijcie podziękowanie za wyświadczony mi, a niezasłużony wysoki zaszczyt — Wasz Michel Agnolo Buonarroti — w Rzymie."

— Powyższy spór zajmujący i wtedy i później wielu piszących, uważał M. A. zawsze za niepożyteczny; dlatego też Vasaremu pytającemu o zdanie w tej mierze, odpowiedział ze złośliwym uśmiechem:

"Rzeźba i malarstwo mają jeden i ten sam cel, z obu stron bardzo do osiągnienia trudny"

— Na tem wszakże uciął i pomimo nalegań niechciał nic więcej powiedzieć. —

VIII. Jest to rozmowa poety z Amorem, który daje odpowiedź w ostatnich dwóch strofkach. —

X. Varchi wspomina, że ten sonet był pisany do Tomaso de' Cavalieri, młodego rzymskiego patrycyusza rzadkiej urody i biegłości w rysunku, do którego M. A. wielkie czuł przywiązanie. — Zdanie to trudno podzielać — a jeżeli współczesny Varchi może być z jednej strony powagą, to z drugiej zapewne M. A. taił się tak ze swemi uczuciami dla Kolonnezy, że lekkomyślnie nazwiska jej niekładłby przy wierszach.

XIII. Pragnąc do swego portretu dodać portret kochanki, taki obrót nadaje myślom, że wykazuje wyższość i trwałość utworów człowieka nad samym człowiekiem, z czego wpada w pochwałę swej sztuki, i obiecuje kochance umieśmiertelnić jéj wdzięki

"na płótnie, lub z głazu
Rzeźbiąc uczucia nasze, z naszem ciałem."

Na tych i kilku podobnych wzmiankach, tak w samych poezyjach Michała Anioła, jak w wierszach współczesnych poetów jak Minturno, Gennesio Rosano, opiera się dziś D. Campanari i twierdzi w rozprawce swojej : Vittoria Colonna peinture de M. A. Buonarotti (Londres 1845), że Michał Anioł rzeźbił popiersie Kolonnezy i portret jéj malował. Co więcej, znalazł portret Wiktoryi malowany przez tego mistrza. Zbiega się tu tyle przychylnych temu twierdzeniu okoliczności, że ani wątpić, iż artysta ubóstwiając te panią, niemógł prawie niezrobić jéj wizerunku.

W innym sonecie (pod liczbą XIX) objawia swoją rozpacz z powodu że niemógł oddać boskiego jej wyrazu, bo

"Tego jeniuszem, ani sztuką dostać."

Uczony Visconti, dyrektor starożytności rzymskich, podaje dowody w napisanem przez siebie ze źródeł życiu W. Kolonny, że M. A. zrobił jej portret ołówkiem. Na szczegóły te dla tego tylko zwracam uwagę, iż niektórzy komentatorowie, nic samą tylko Kolonnezę robią przedmiotem miłosnych westchnień poety.

Wręcz temu zaprzeczyć trudno, jednak to pewna, że kto śledzi pilnie kierunek jego myśli i uczuć w sonetach, przekona się, że te będąc pod wpływem jednego wielkiego wrażenia pisane, cale się różnią od wcześniejszych jego stanców lub tercynów, tak bez namiętności złożonych. —

XXVI. Wiersz ten pisany wyraźnie do Wiktoryj Kolonny i poeta prosi ją, żeby pismami swemi oświecała jego duszę.

"By z niej wyleciał zwątpień błąd jałowy."

Domyślać się można, iź między niemi, tak korrespondencya, rozmowa, jak poezya toczyły się około prawd religii. M. Anioł popadający w zwątpienia mógł zasięgać od niej zbawiennych rad, zwłaszcza że to była osoba doskonałego żywota, oddana całkiem sprawom Bożym. W kilkuset jednak sonetach i kanconach Kolonnezy, niema ani jednego wiersza wprost dającego się zastosować do wielkiego artysty, co biografów piszących o wzajemnym ich stosunku do siebie w niemały wprawiało kłopot. Jednakże pilnie przebiegając przez Viscontego w Rzymie r. 1840 wydane "Rime di Vittoria Colonna" zdawało mi się na potkać jeden sonet:

Godo d'udir cho voi dell'ampia e folta.

zastosować się dający do Michała Anioła, i będący jakby odpowiedzią na powyższy jego wiersz. Brzmi on w przekładzie:

Z pociechą słyszę że przebijasz mroki,
Co konarami błędu, jak w więzieniu
Światło ci kradną; przez otwór w sklepieniu
Złotego światła spłyną ci potoki.
I piękna dusza podleci w obłoki
Wolna i lekka, niegdyś tak oddana
Chytrym pokusom ziemskiego szatana.
Dziś dobrym radom podda swoje kroki.
Jeśli od krzywych bezdroży i śliskich
Sam się odwracasz; napewno więc liczę.
Że wstydne ku nim nie zwrócisz oblicze,
Raczej z odwagą dobędziesz sił wszystkich.
I gęste sieci, coś swobody bronią,
Na zawsze wolną sam rozburzysz dłonią.

XXVII. Znaleziono w listach Wiktoryi Kolonny, że sonet ten posłał jej był do Viterbo. Lubo kilka tylko sonetów jogo nosi na tytule wskazówkę że były do niej pisano, jednak z treści widać, że większą część układał mając ją w myślach na celu. W sonetach tchnących najgłębszą, najsilniejszą namiętnością, niepodobna mu było kłaść jej nazwiska. W podeszłym wieku czytaniem pisma Śgo umacniał w sobie ducha, kiedy w młodym czerpał z tych ksiąg tylko kwiaty poezyi, które w twory swoje przelewał. Condivi powiada z tego powodu. "Michel-Angelo aveva fatto un profundo studio nella divina scrittura, si del testamento veechio che del nuovo." W późniejszych sonetach znać to przejęcie się księgami świętemi. —

XXXVI. Vasari przytacza ten sonet przysłany sobie przez M. A. wraz z własnoręcznym jego listem, w którym znękany starzec odpowiada mn na uprzejme zaprosiny, aby jechał do Florencyi, gdzie go czeka uwielbienie i miłość spółziomków — w tych słowach:

"Dałby Pan Bóg, drogi przyjacielu, aby śmierć pofolgowała mi jeszcze z lat kilka! Zapewne powiesz że mi się w głowę przewróciło, gdy na starość bawię się składaniem sonetów; wszakże umyślnie aby potwierdzić zarzut jaki mi tu robią, że już zdziecinniałem, zaczynam się bawić jak dziecko. List twój poczytuję za dowód przyjaźni z twej strony. Tak samo jak sobie życzysz, i ja pragnę aby kości moje spoczywały w grobach rodziców; wszakże jeżelibym teraz wyjechał z Rzymu, wyrządziłbym niesłychaną krzywdę budowie Śgo Piotra; hańbą okryty, czułbym się winnym we własnem sumieniu. Gdy jednak dojdę do tego, abym tej budowie nadał kształt niedający się już zmienić — przyrzekam ci nieopierać się dłużej twoim naleganiom; zwłaszcza, że może grzeszę nadużywając tak długo cierpliwości niektórych intrygantów czyhających na mój odjazd. — "

Sonet ten najwłaściwiej zamyka szereg uczuć platonicznie miłosnych, rozpaczliwych, pobożnych i skruszonych, które przelatywały przez umysł i serce jenialnego starca, niemającego na schyłku dni, jak sam napisał do Vasarego „ani jednej myśli, któraby nieprzypominała mu śmierci."

XXXVII. Ten i następny sonet mówią o Dantem, którego Michał-Anioł był zapalonym wielbicielem. Zdaje się, że mogły być napisane w tym czasie, kiedy widząc zdrajców spiskujących o poddanie Florencyi, pełen rozpaczy opuścił miasto i udał się do Wenecyi, gdzie zabawiwszy kilka miesięcy, pojednał się z władzami ówczesnemi, i powrócił jako biegły inżynier, dalej prowadzić obronę Florencyi. Widząc się tułaczem, porównywał położenie swoje z losem wielkiego wieszcza. Myśl ta wyraźniej się przebija w innej wersyi pierwszego sonetu, znalezionej w rękopisie Watykańskim. Dla porównania podaję przekład:

Kiedy szedł z nieba, jasny cnot ozdobą
I miał już zstąpić na ziemskie bezdroże,
Wrócił się patrzeć znów w oblicze Boże,
By światło czystej prawdy wynieść z sobą.
O gwiazdo chwały! promieńmi wieńcząca
Gród co mię rodził, a wyparł się ciebie;
Za toż to, za to tak cię świat potrąca,
Żeś mu tu przyszedł powiadać o niebie?
Mówię o Dancie, którego zbestwiony
Lud nierozumiał, niewdzięcznością płacił,
Lud co proroków krzyżował i tracił.
Gdyby los Danta był mi przeznaczony.
Za tę moc ducha jego w dniach tułactwa
Oddałbym wszystko, szczęście i bogactwa. —

Wyrazy: "zwiedził dwa piekła" każą się domyślać, że poeta rozumiał tu dwie pierwsze pieśni Boskiej komedyi, w których Dante odbywa podróż po piekle i czyścu. — Nietylko z tych sonetów ale i z życia Michała-Anioła dowiadujemy się jakim był wielbicielem Danta, gdy nietylko umiał jego poemat na pamięć, ale i swój egzemplarz Komedyi własnoręcznemi ozdobił był rysunkami na marginesach. —

W Sądzie Ostatecznym użył też wiele pomysłów Dantowskich; gdy zaś florenccy akademicy udali się z prośbą do Papieża Leona X, aby zwłoki wieszcza wolno było przeprowadzić z Rawenny, Michał-Anioł dobrowolnie zobowiązał się wyrzeźbić nagrobek, dopisawszy do swego nazwiska następujące słowa: "Ja Michał-Anioł rzeźbiarz, niemniej upraszam jego świętobliwości o tę łaskę, zobowiązując się wyrzeźbić monument, godny boskiego poety, aby takowy mógł stać na najprzedniejszym placu naszego miasta." (Condivi.) Również i w poezyach Michała-Anioła, przebija się pewne pokrewieństwo duchowe z Dantem, a razem i z Platonem. Powód zaś do niechęci ku rodzinnemu miastu był i w dobrowolnem wygnaniu podczas oblężenia, a oraz jak mówi Vasari i w poniżeniu doznanem od księcia Kozmy, który takich miernych artystów jak Bandinelli przenosił i pracami zaszczycał z pominięciem Michała-Anioła. — To uczucie jego wyraża się jeszcze w madrygale pod liczbą XL gdzie mówi:

Bo nikt odemnie mniej sobie nieważy
Bądź czci, bądź pochwał, bądź gniewów téj rzeszy,
Co najwierniejszą bywa dla przewrotnych;
Więc się dróg trzymam dzikich i samotnych. —

XXXIX. Jest to właściwie odpowiedź na wiersz, czy - też list Ludwika Beeadelli arcybiskupa Raguzy (Raugia?.) Był to mąż uczony, autor wielu pism włoskich i łacińskich, który lubił obcować z artystami; jakoż w Rzymie najwięcej przestawał z Buonarrotim, a w Wenecyi z Tycyanem. —

Dla objaśnienia wiersza:

"Nieraz łza kanie po wiernym Urbinie"

opowiem kto był ten Urbino? Właściwie zwał on się Francesco Amatori z Urbino i był w służbie u Michała - Anioła, który się tak doń przywiązał, że z wyjątkiem prac artystycznych, dał mu się zupełnie powodować. Benvenutto Cellini w swojej autobiografii wspomina o tym stosunku i odkrywa niektóre śmieszne strony. Nieubliża to jednak charakterowi Michała - Anioła, który mimo wiek podeszły i stargane siły, dzień i noc jak matka czuwał przy chorym Urbinieza i mknął mu oczy, niemogąc się, utulić w żalu po stracie tego przyjaciela. Z powodu tej śmierci przytaczam list pisany przez Michała - Anioła do Vasarego, bardzo zajmujący prostotą i siłą uczucia.

„Do mistrza Jerzego Vasari."

„Kochany mistrzu! gorzkie to moje pisanie, jednakowoż na twój list odpowiedzieć coś muszę. Zapewne wiesz, że Urbino nie żyje, w czem mi Bóg okazał swoje łaskę, chociaż z niepowetowaną dla mnie szkodą i boleścią. Łaska ta w tem, że póki żył, utrzymywał mię przy życiu, a umierając nauczył mię, nie jak z nieukontentowaniem, ale jak z utęsknieniem wybierać się na tamten świat. Miałem go przy sobie 26 lat, a co osobliwsza, był to człowiek nieposzlakowanej wierności; teraz zaś kiedy mu zapewniłem sytuacyę, i wyobrażałem sobie, że będzie mi w starości podporą, rozstał się ze mną na wieki, niezostawując mi innej nadziei, tylko że się w raju obaczym. Pan Bóg mi to objawił widocznie, dając mu najszczęśliwszą śmierć; albowiem bardziej niż sama śmierć bolało go, że mie pośród chytrości tego świata i pośród tylu kłopotów opuszczać musi. To pewna, że większa część mnie samego odeszła z nim razem, a choć mi nic nie zostaje tylko sama nędza — polecam się tobie"

"Michel Agnolo Buonarroti."

Rzadki to i rozczulający przykład wdzięczności pana dla sługi! Dusza Michała Anioła równie była piękną jak jego jeniusz. Pewnego dnia mówił on do Urbina: —"Co poczniesz jak umrę!" — Przystanę do kogo innego. — „Biedny chłopcze, odpowiedział Michał Anioł — zabezpieczę cię od nędzy" i natychmiast wyliczył mu na stole 2000 szkudów, a oprócz tego wyrobił mu zyskowną posadę dozorcy obrazów Sykstyny, aby je oczyszczał z dymu świec palących się na ołtarzu.

XL. W wierszach tych przebija nieco goryczy i dumy; M. A. mógł je pisać w późnej starości, kiedy zawiść dogryzła mu z różnych stron. Wyrażenie się na końcu: "dróg szukam dzikich i samotnych" maluje całe jego życie. Wciągniony w obowiązki towarzyskie, nie mógł znosić tych więzów, a ludzi znał aż nadto, aby ich poszukiwać. Stojący sam swym jeniuszem, dumny z téj niepodległości, za nie sobie ważył gniewy groźnego Juliusza II; odrzucił świetne propozycye Karola V, króla francuzkiego i księcia Toskańskiego, przenosząc niepodległość nad dostojeństwa, ciszę nad hałaśliwą pokażność, słodycze przyjaźni nad łaskę panujących, swoją pracownię nad dwory książęce — sam jeden w tym wieku może miał prawo powiedzieć:

"vo per vie men calpestate e sole."

XLI. W zbiorze poezyj sonet ten, równie jak sonet oznaczony liczbą XIX, noszą na tytule napis: Alla Signora Vittoria Colonna Marchesana di Pescara. Są one z rzędu tych, z któremi niepotrzebował się taić, gdyż trzymały się w granicach uwielbienia dla dostojnej Pani, będącej przedmiotem powszechnego szacunku. Sonet wyżej wymieniony najlepiej oddaje charakter tego związku miedzy artystą a margrabiną. Uważa się on jako model wyszły z rąk natury, który dopiero wydoskonali jej ręka, jeżeli ona przez litość

"co zbytnie wykroi
A brak wypełni" —

M. A. często używa tego rzeźbiarskiego porównania, wziętego ze sposobu modelowania w glinie przez nakładanie i rzeźbienia w kamieniu przez odcinanie dłutem niepotrzebnych cząstek. Widocznie prosi ją, żeby się zajęła jego moralnem wykształceniem; lęka się jednak odmowy, bo ta upokorzyłaby go boleśnie.

XLII. Sonet ten napisany własną ręką posłał był Michał-Anioł Vasaremu malarzowi i architekcie po przeczytaniu jego dzieła: Życia najsławniejszych artystów. — Wszakże te pochwały jakie mu daje o ile są słuszne pod względem tego dzieła, o tyle przesadzone gdy mówi o jego zasługach malarskich; Vasari bowiem robił mierne obrazy. Można je widzieć w starym pałacu we Florencyi; odznaczają się pretensyą naśladowania Michała-Anioła, w ten sposób, że Vasari sadził się na olbrzymią szczytność pomysłów i figur, a zdobywał tylko bezduszne i rażące jednostajnością kolosy.

XLIII. Jan Strozzi ze znakomitego florenckiego domu Strozzich, kochał się w poezyi włoskiej i sam wiele miłosnych rymów składał. — Posąg Nocy, dzieło Michała-Anioła, stoi w kościele San Lorenzo we Florencyi, na nagrobku księcia Juliusza Medyceusza. Rzeźba ta sprawiła takie wrażenie, że oprócz czterowiersza Strozzego napisano na nią mnóstwo jeszcze pochwalnych rymów łacińskich i włoskich. — Odpowiedź Michała-Anioła tchnie całem oburzeniem się na stan poniżenia i upadku, w jakim pogrążyła jego ojczyste miasto restauracya wygnanych Medyceuszów. —

Advertisement