Ogród Petenery
Advertisement



Poematy znad Jeziora Eden Mills Poematy znad Jeziora Eden Mills • Wiersz ze zbioru Poeta w Nowym Jorku • Federico García Lorca • przeł. Azahar Wprowadzenie w śmierć
Poematy znad Jeziora Eden Mills Poematy znad Jeziora Eden Mills
Wiersz ze zbioru Poeta w Nowym Jorku
Federico García Lorcaprzeł. Azahar
Wprowadzenie w śmierć



W gospodarstwie Farmera

(tytuł oryginału - hiszp. "En la cabaña del Farmer")


MŁODY STANTON

Dla Conchy Mendez y Manuela Altologuirre


-Lubisz mnie?
-Tak. A ty mnie?
-Tak, tak...

Gdy jestem sam,
zostaje mi jeszcze te twoje dziesięć lat,
trzy ślepe koniki,
twych piętnaście twarzy na obliczu głazu
i gorączka maleńka, zmrożona w liściach kukurydzy.
Ach, Stanton, Santon, dziecko...
O północy rak wyszedł na korytarze
i gawędził z pustymi muszlami dokumentów.
Jakże żywy rak, pełen obłoków i termometrów,
gnany uczuciem jabłka, które chce być dziobane przez słowiki.
W domu, gdzie kryje się rak,
pękają białe ściany, ogarnięte kosmicznym strachem.
A w najmniejszej nawet zagrodzie i na leśnych ścieżkach
jaśnieje zawsze odblask pożaru.
Wieczorami krwawił mój ból,
kiedy twe oczy były murem,
a twe ręce dwoma krainami,
a w moim ciele jął się słyszeć szum traw.
To moja agonia szukała swej szaty,
cała już przez psy przeżarta, i w kurzu.
A ty, wcale się nie bojąc, jej towarzyszyłeś,
aż do bramy ciemnych wód.
Och, Stanton. Piękny, zidiociały, wśród malutkich zwierzątek,
z matką złamaną przez wioskowych kowali,
z jednym bratem w katakumbach,
z drugim pożartym przez mrówki.
A rak, na wolności, tętnił w waszych pokojach!
Są mamki, które dają dzieciom
rzeki mchów i esencję goryczy,
a czarne kobiety nieraz wchodzą na piętro rozłożyć trutkę na szczury.
Bo prawda jest taka, że ludzie
chcą ciskać gołębie do rynsztoka.
A ja wiem, czego oczekują ci,
którzy nagle na ulicy ugniatają nam powieki palcami.

Twa ignorancja, to góra pełna lwów, Stantonie.
W dniu, kiedy rak porachował ci kości,
i wypluł z sypialni, w której umierano na epidemię,
i otworzył stłuczoną różę szyb i omdlałych dłoni,
i wyłuskał z błota źrenice rybaków,
ty szukałeś w trawie mej agonii,
agonii pełnej przerażonych kwiatów,
podczas gdy gorzki rak chciał wtargnąć do twego łóżka,
i kurzem przysypać czerwone pejzaże goryczy.
Składał na trumnach
zmrożone gałązki kwasu bornego,.
Stanton, idźże do lasu, zabierając swoje żydowskie harfy,
idź, by się nauczyć niebiańskich słów,
drzemiących w drzewach, obłokach i żółwiach,
w uśpionych psach, w ołowiu i wietrze,
w irysach, które nie śpią, w wodach, które nie falują,
abyś pojął to, o czym twój lud zapomina.

Kiedy zacznie się tumult wojny,
zostawię w oficynie kawałek sera dla twego psa.
Te twoje dziesięć lat będzie liśćmi
frunącymi w szatach umarłych.
Będzie dziesiątką siarkowych róż
na ramionach mojego poranka.
A ja, Stantonie, w zapomnieniu,
z twymi dziesięcioma zwiędłymi twarzami na wargach,
pójdę, wzywając zielonych posągów Malarii.


KROWA

Dla Luisa Lacasy


Legła na ziemi zraniona krowa;
drzewa i strumienie po jej rogach się pięły.
Jej pysk krwawił pod niebem.

Miała pysk pełen rojów pszczół,
pod małym wąsikiem piany.
I oto biały ryk jął się słyszeć o poranku.

Krowy umarłe i żywe,
rumieniec światła i stajni miody,
jęczały, mając szeroko otwarte oczy.

Niech wiedzą to nawet korzenie,
i ten chłopiec, który nóż swój ostrzy,
że już będą mogli zjeść krowę.

W górze zbladły śmiertelnie
światła i delikatne karki.
W powietrzu cztery kopyta trzepotały.

Niechaj więc dowie się księżyc
i nocne żółte skały,
że odeszła już krowa spopielała.

Odeszła, rycząc donośnie,
pod sztywnym niebem zapadłym,
gdzie śmiercią się karmią pijacy.



DZIEWCZYNKA UTOPIONA W STUDNI

(Granada i Newburg)


Posągi cierpią przez oczy w ciemności trumien utkwione,
lecz męka ich jeszcze jest większa przez wodę, która nie uchodzi.
Która nie uchodzi.

Wszyscy biegli nabrzeżem, rybaków wędki łamali.
Szybko! Ku brzegom! Natychmiast! Gwiazdy leciutko gruchały.
... która nie uchodzi.

Spokojna w moim wspomnieniu, gwiazda, okrąg, granica,
płaczesz na skraju powieki końskiego oka płynąca.
...która nie uchodzi.

Lecz w mroku nikt nie rozezna, jakże ty jesteś daleka,
bez żadnych ostrych konturów, w przyszłość diamentu zaklęta.
...która nie uchodzi.

A kiedy ludzie uśpionej ciszy poduszek szukają,
w kręgu pierścienia zamknięta, ty tętnić będziesz na zawsze.
...która nie uchodzi.

Tak wieczna u fali kresu, która przyjmuje do siebie
walkę korzeni wplątanych w samotność, co wnet nadejdzie.
...która nie uchodzi.

Już brzegiem wszyscy nadchodzą, więc szybko podnieś się z wody!
Każdy punkt światła ogniwa blasku dla ciebie utworzy!
...która nie uchodzi.

Lecz studnia rączki omszałe nadal ku tobie wyciąga.
W falach swej czystej niewiedzy przyjdzie ci się pogrążyć.
...która nie uchodzi.

Nie. Nie uchodzi. W jednym punkcie stale utkwiona,
tchnąca w skrzypcach strun pozbawionych,
na drabinie ran i budynków bezludnych.

Woda, która nie uchodzi!






Zobacz też ten tekst w innych językach:

Advertisement