Ogród Petenery
Advertisement

Wiedźmin i krabąszcze • Wiersz • Blantus
Wiedźmin i krabąszcze
Wiersz
Blantus


w pewnej wiosce, rzec to znana
rozpleniła się zaraza, bo od rana
tam grasują wielkie bestie
i nie mają w dobrym geście
zamiaru oszczędzać tubylców
bandy niemilców
są to krabąszcze, zabójcze żuki
wyrwały się z wymiaru luki
i ssą, gryzą i kąsają
beznamiętnie zabijają
zawezwano więc wiedźmina
niech je wszystkie powyrzyna
zjawił się po czasie
i zobaczył, jak się pasie
wielki na wójcie żuk
wydobył wiedźmin coś z juk
i wypiwszy kilka łyków
zaprezentował trików
parę na rozgrzewkę
bard rozpoczął swoją śpiewkę
skoczył naprzód między wroga
już odcięta jedna noga
za nią druga, trzecia, czwarta
ten białowłos ma ci czarta
chyba moce jakie w sobie
to nie mieści mi się w głowie
już chroboczą chrząstki, stawy
spod posoki nawet trawy
już nie widać, wszędzie szczątki
a są ledwie to początki
bo krabąszczy hordy całe
już wiedźmina otaczały
miecz zaświstał
no i sprawa oczywista
padło kilka bestii naraz
ale chwila, ale zaraz
ta przewaga jest zbyt duża
a na środku jest kałuża
wpadł tam wiedźmin, na kolana
już na ręku jego rana
krew poczuły żuki dzikie
czy wykręci się on trikiem
tak, odskoczył po pancerzach
i do chaty pędem zmierza
stado za nim, chaotycznie
dla wiedźmina nazbyt licznie
tam po jednym je wycina
jednak sroga jego mina
ból osłabia, krew wycieka
bestii mrowie, czas ucieka
ściany chaty na kształt tapet
są we flakach, a on o parapet
wyrżnął głową
trzeba wezwać pomoc nową
bard fałszywie w strunę szarpnął
wiedźmin ledwie krwią coś charknął
rozszarpały go potwory
nie wybrałem dobrej pory
na zwiedzanie tego kraju
choć jest piękny bardzo w maju
zwiewam teraz w dzikim pędzie
one za mną. co to będzie?





Advertisement